Kolejny krok w tył po porażce w meczu z Bolonią

Mecz z Bologną był szansą na odebranie Milanowi miejsca na fotelu lidera. Jednak spotkanie zakończyło się nawet nie remisem, a bardzo tragiczną przegraną. Zastępujący Samara Handanovicia dwudziestoczteroletni Ionut Radu niestety przyczynił się w spory sposób do zdobycia przez Bolonię jednego punktu. Jeśli Inter nie podkręci więc obrotów, błąd ten może kosztować ich scudetto.

Ostre wejście

Spotkanie zapowiadało się pięknie. Wszyscy kibice mieli nadzieję, że piękne wejście Ivana Perisićia nada meczowi odpowiedniego tempa. Już w 3. minucie bo jego niemalże armatnim strzale Inter wysunął się na prowadzenie. Na tym niestety skończyło się szczęście Nerazzurrich.

Brak kolejnych goli na koncie Interu nie wynikał jednak z braku chęci i starań. Zarówno Nicolo Barella i Lautaro Martinez nie próżnowali przy bramce gospodarzy. Ich największą i jak się okazało nie do pokonania przeszkodą okazał się Łukasz Skorupski, zawodnik reprezentacji Polski. Skorupski był zdecydowanie jednym z lepszych zawodników obu drużyn. Na swoim koncie zanotował aż sześć interwencji. Nie zdołał obronić jedynie mocnego strzału Perisićia.

Co się stało?

Pierwsza połowa spotkania zakończyła się wyrównanym wynikiem 1:1. Za drugą bramkę tego meczu odpowiedzialny był Marko Arnautović, który w 28. minucie zdołał pokonać Ionuta Radu.

Druga połowa należała w sporej części do Interu, bardzo często to oni mieli w posiadaniu piłkę, nie potrafili jednak nadal pokonać Skorupskiego. Jak się jednak okazało, to nie zbyt dobra obrona Bolonii przysporzyła im największego problemu. Do końca meczu pozostało już mniej niż dziesięć minut, i gdyby nic się więcej nie wydarzyło remis nie był by tak złym wynikiem.

Inter pod koniec meczu wciąż atakował i usiłował wywalczyć wygraną. Gospodarze zadowolili się już remisem i przeszli do gry głównie w defensywie. Jednak w zaskakującym obrocie zdarzeń, Bolonia otrzymała podarowany niemalże w prezencie dodatkowy punkt. Gdy bramkarz Interu, Ionut Radu zamachnął się aby wybić piłkę, nie skoordynował się odpowiednio i posłał ją wprost do własnej bramki. Sytuację szybko wykorzystał znajdujący się nieopodal Nicola Sansone, który rzecz jasna podwyższył wynik do 2:1.